czwartek, 9 sierpnia 2007

Norwegia 2007

Wstęp.

Na początek informacja dla czytających spodziewających się kolejnej rowerowej relacji - ta wyprawa to urlop nierowerowy, a wycieczka samochodowa, inspirowana jednak zeszłoroczną rowerową wycieczką, o której więcej tutaj.

Przygotowania.

Bilety na prom ColorLine z Hirtshals do Kristiansand zakupiliśmy już na kilkanaście tygodni przed wyjazdem, jest taniej, choć nie ma opcji zmiany terminu (hmm, jak sie później okaże, nie tak do końca...). Jakiś czas później dołączyli do nas nasi L, no i w końcu ruszamy, zaopatrzeni w namioty, kartony zupek chińskich, konserwy i materace. No i nadzieję na dobrą pogodę.

DZIEŃ PIERWSZY - Polska, Niemcy, Dania.

W skrócie: Koszalin, Kołbaskowo, Prenzlau, potem nawigacja Krzyśka zaczęła nas prowadzić po pseudo skrótach, ale wróciliśmy na nowowybudowaną autostradę nr20. Wtedy tez okazało się, że nasz atlas samochodowy z 2000 roku jest już całkiem nie na czasie. Dalej Lubeka, troszkę gorsza droga do Kiel no i jak po stole do Danii i portu w Hirtshals. Jesteśmy akurat na czas, po północy ładujemy się na prom Christian IV. Rozczarowanie - ten prom nie posiada wygodnych lotniczych siedzeń, jedynie kabiny (za dopłatą) oraz zwykłe stoliki, np w barze. W którym zresztą spaliśmy ;) I jeszcze fakt, że zamiast spodziewanych 2.5 godziny, płynęliśmy ponad 6. Porażka, nie polecam promu Christian IV, unikać jeśli się da.

DZIEŃ DRUGI - Stavanger

Nieco obolali, budzimy się akurat na czas, by podziwiać wschód słońca na morzu. Prom dobija do Kristiansand, kierujemy się na zachód jadąc wzdłuż wybrzeża. Piękna, słoneczna pogoda. Część załogi śpi, część kieruje, ta kierująca nieco się gubi i szuka nawzajem po drodze :) Czas opracować system międzysamochodowej sygnalizacji świetlnej. W okolicach Flekefjord opuszczamy wygodną drogę z tunelami (za którą kilka chwil wcześniej zapłaciliśmy) i wybieramy bardzo malowniczą trasę wzdłuż wybrzeża. Zakręty, ciasne dróżki, podjazdy i mnóstwo kręcenia. Mniam.

Norwegian roads

Table and chairs, gas station
Po pierwszym posiłku na stacji benzynowej ruszamy dalej. Pogoda zaczyna się lekko psuć, choć nie ma się pewności, czy za kolejnym wzgórzem nie wygląda ona zupełnie inaczej. Ale to normalne w tym kraju.

Po południu dojeżdżamy do naszego pierwszego kempingu, niedaleko Stavanger. Jest przyzwoicie, choć chłodno i niebo zrobiło się mgliste. Jesteśmy nieco zmęczeni, ale ponieważ jest sporo czasu, decydujemy się na zwiedzanie Stavanger. Dla mnie to już druga wizyta w tym mieście, i drugi raz jest pochmurno... No cóż, do trzech razy sztuka.

Zaliczamy stare miasto, port, właściwie wykonujemy klasyczną pętlę po tym mieście.
Visiting Stavanger, Norway.

Po zwiedzaniu i zakupach oraz po przygodach z płatnymi bramkami, które potraktowaliśmy jako niepłatne (Krzysiek wróżył, że już nas do Norwegii ponownie nie wpuszczą), wracamy na kemping. Mocno zmęczeni kończymy pierwszy dzień.

----------------------------------------------------------------------

Kilka zdjęć dnia:
Norway, fjord scenic
Pierwszy fjord.

Car in Norway
Mgliste góry i droga

Streets of Stavanger, Norway
Ulice Stavanger

DZIEŃ TRZECI - Na północ







Pobudka i nadzieje na ładną pogodę pokładamy w zmianie miejsca - może na wschodzie będzie lepiej? Przez Sandnes jedziemy do promu w Lauvvik, ale jest sobota i plany przepłynięcia do Lysebotn zmieniamy płynąc do Oannes. Robi wrażenie ten most. Niestety, również Preikestolen jest przy tej pogodzie bez sensu. A więc w górę do Tau. Oczekując na prom w Hjelmeland spotykamy grupkę Polaków, którzy opowiadają nam o możliwych atrakcjach na naszej trasie.

Po drodze zatrzymujemy sie na sesję zdjęciową przy jednym z wielu drewnianych, białych kościółków, oglądamy też starożytne malowidła na skale.

Za Sand robimy kolejny kemping, tani i z wypasem, polecam to miejsce - Suldal nad rzeką Lagen. Mało ludzi, niskie ceny mnóstwo miejsca, sielanka. Czy w końcu zobaczymy słońce?

-----------------------------------------------------------------

Kilka zdjęć dnia:
Fjord bridge crossing.
Most w Oannes

Norwegian church.
Biały kościółek

Waiting for ferry.
Czekając na prom

DZIEŃ CZWARTY - w drodze do Bergen

Poranek nie jest zbyt optymistyczny - znowu mgła. Ale tak jak po śniadaniu i kawie poprawiają się humory, podobnie czyni pogoda. Opuszczamy Rogaland, a Hordaland wita nas słońcem. Tunele, serpentyny, fjordy, to już chleb powszedni. Jest coraz więcej okazji do zdjęć, w okolicach Oddy jest imponujący wodospad, masa ludzi i autobusów wycieczkowych świadczy o tym, że jest to naprawdę miejsce warte obejrzenia. W Oddzie jedziemy w kierunku promu w Utne. Po drugiej stronie da się wyczuć, że jedziemy w kierunku Bergen, ruch staje się, tak trochę nie po norwesku, intensywny.

Musimy znaleźć nocleg gdzieś przed Bergen, bo zwiedzanie miasta to plan na następny dzień. Tuż przed miastem odbijamy w lewo i krętą, wąską drogą dojeżdżamy do Tysse. Trochę za miasteczkiem znajdujemy bardzo ładnie położony kemping, na wzgórzu nad fjordem. Okolica piękna, okazja do wykonania serii zdjęć.

Aha, tu kilka słów o zdjęciach - dużą ich część zamieściłem na Dreamstime (agencja stock photos), w specjalnej kolekcji, zainteresowanych zapraszam tutaj. W tym blogu jedynie wybrane ujęcia.

Gospodarz kempingu to sympatyczny starszy pan, jest tu naprawdę miło, choć dość blisko drogi. Siedzimy do późna, nawet muszki i komary nie są bardzo nachalne.

----------------------------------------------------

Kilka zdjęć dnia:

Admiring fjord.
Słoneczny fjord

Impressive waterfall, Norway.
Wodospady nieopodal Oddy

Fjord town.
Odda

Fisherman's hut, fjord scenic.

DZIEŃ PIĄTY - Bergen

Mówi się o Bergen, że to najbardziej deszczowe miasto Norwegii. Ale 'jakoś tak' prześlignęliśmy się pomiędzy opadami.

Bardzo fajne miasto, polecam. Ma swój klimat, drewniane centrum z hanzatyckimi zabudowaniami i wąskimi uliczkami, targ rybny, panorama na całe miasto po wjeździe kolejką, przyjaźni ludzie, ciekawe sklepy. Naprawdę warto.

Ależ skrótowo to opisałem:) Generalnie zwiedzanie miast, przeciskanie się w tłumach, oglądanie wystaw i muzeów nie jest moim ulubionym zajęciem. Są jednak miejsca urzekające, Bergen należy do nich bez wątpienia.

Na zakończenie naszej wizyty tutaj, zaliczamy Aquarium, bardzo ciekawe miejsce, foki, pingwiny już przy wejściu, potem wszystkie możliwe morskie stwory Norwegii, jest nawet kino 3D.

Opuszczamy Bergen jadąc na północ. Przyjazne kozy, coraz poważniejsze góry, i pogorszenie pogody. Na kemping nad Sognefjorden (fjord Słońca, haha) dojeżdżamy w kompletnej ulewie. Po raz pierwszy rezygnujemy z namiotów na rzecz domku. Okazuje się, że przy tej liczbie osób nie jest nawet dużo drożej. No, ale wygoda też ograniczona, choć w deszczu jest to na pewno lepsze wyjście.

------------------------------------------------------

Kilka zdjęć dnia:

Children having camp meal.
Śniadanie

Buying troll figures.
Targ rybnyw Bergen

Bergen houses facades.
Bergen - fasady starego miasta

Looking at Bergen.
Widok na Bergen

Swimming penguin
Pingwin w Aquarium

Fjord in the evening.
Sognefjorden wieczorem, po deszczu

Goats of Norway and car.
Przyjazne kozy

DZIEŃ SZÓSTY - Słońce, deszcz, słońce i luksus kempingowy

Budzi nas tęcza. Czyli będzie pięknie?

Niekoniecznie. Wieczorne plany biorą w łeb, karty rozdaje aura. Pływanie po Sognefjorden promem w ulewie to umiarkowana przyjemność, musi więc wystarczyć przeprawa na drugą stronę. No, ale żeby dostarczyć wycieczce nieco więcej atrakcji, mylę drogę i nadkładamy kilkanaście kilometrów, nie na darmo jednak, bo okolica jest piękna:)

Przemierzamy region Sogn og Fjordane, po drodze malowniczo położone między górami miasteczko Forde. Na mapie ten odcinek nie wygląda na długi, ale potrzeba nieco czasu aby zaliczyć te tunele i podjazdy. Kolejny kemping to najbardziej luksusowe miejsce, na skraju parku narodowego Jostedals. Cztery gwiazdki zobowiązują - łazienka w kafelkach, TV room, internet, okazja do popływania łódką po fjordzie (co też zrobiliśmy) - zostalibyśmy tu pewnie dłużej, ale szefowa kempingu mówi, że prognozy nie są dobre i generalnie narzeka na lato tego roku. No właśnie...

-----------------------------------------

Kilka zdjęć dnia:

Camping rainbow
Optymistyczna tęcza nad Sognefjorden

Fjord swimming
Rowerem wodnym po fjordzie

DZIEŃ SIÓDMY - Geiranger fjord

Rano potwierdzają się prognozy z poprzedniego dnia. Choć od czasu do czasu chmury odpuszczają. Chwytam za aparat, bo ta okolica jest niezwykła.

Narada co do kierunku jazdy - pomimo deszczu decydujemy się na kierunek pólnocny.

To dobra decyzja. Ten odcinek jest niesamowity - kręte drogi, dłuugie tunele, wjazd na ponad 100o metrów. Tu klimaty niemal zimowe, wystarczy wyjść z auta i dotknąć śniegu. Dojeżdżamy do Geirangerfjord, chyba słusznie mówi się o nim, że jest najpiękniejszym fjordem w Norwegii - mały, ale malowniczy.

Dalej czeka na nas droga trolli. Ania z wrażenia nie wychodzi z samochodu:) U stóp tej serpentyny dajemy odpocząć klockom hamulcowym. Jednym słowem: wow! :)

Dalej kierujemy się na północ i osiągamy nasz północny limit, okolice Andalsnes. Tu czas na zwrot na południe. Droga staje się szybka i łatwa, prowadzi w dolinie rzeki. Pod wieczór jesteśmy niemal pewni, że przez cały czas naszej wycieczki uciekamy przed złą pogodą. Czasami się udaje, czasami nie. Kolejny kemping to ponownie domek, nie namioty, bo leje jak z cebra. Gospodarz kempingu to sobowtór Macieja Stuhra:)

----------------------------------------------

Fotki dnia:

Feel Norwegian fjord.


Looking at Geirangerfjord
Adaś i Geirangerfjord

Norway, rocky mountains.
Nasze auta na wyżynie

Trolls road, Norway.
Droga trolli

DZIEŃ ÓSMY - Lillehammer

Rano jest pięknie - słońce i ciepło, nawet na trampolinie się chce poskakać:) Okolica nabiera kolorów, dosłownie i w przenośni. Aż się nie chce jechać dalej.

Jesteśmy w okolicach drogi Peera Gynta, (postać z książek Ibsena) jest ładna, ale jakoś dwuznacznie oznakowana, nie mamy pewności, czy nie będzie płatna na zasadzie parku krajobrazowego, wracamy po kilku kilometrach z powrotem na główną trasę.

Lillehammer i legendarna olimpijska skocznia narciarska. Latem też się nieźle prezentuje, nawet wjeżdżamy wyciągiem na górę, Ania pilnuje nas z dołu. Skoczkowie, ku naszej radości, też są aktywni.

Kolejny cel to kemping gdzieś blisko Oslo. Czym bliżej jednak stolicy, tym standard kempingów gorszy. Wieczorem mamy (nie)przyjemność nocować na totalnym badziewiu gdzie za wszystko pobierają opłaty. Porażka. Proponuję unikać kempingu w okolicach Vikersund.

-------------------------------------------

Kilka zdjęć dnia:

Fjord mirror.
Rano. Fjord optymistyczny

Children bouncing.
Na trampolinie

Lillehammer ski jumping
Lillehammer

Ski jumping slope.
Skocznia z góry

Putting up tent.
Krzysiek i namiot

DZIEŃ DZIEWIĄTY - Oslo

Wiem, że może to zabrzmi dziwnie, ale Oslo.... nie ujęło mnie niczym specjalnym. Przyznaję, może znowu szara pogoda usposabia 'szaro', może jest to miasto jakich mamy sporo u nas... Fakt, chyba najbardziej kosmopolityczne miasto Norwegii, z ludźmi różnych nacji na ulicach. Ale jakoś brak klimatu Bergen. Zafundowaliśmy sobie spacer do Pałacu Królewskiego i z powrotem.

Opuszczamy region Oslo wjeżdżając w region Telemark. L zostają na dłużej Oslo, my po drodze zahaczamy o jeden z najładniejszych Stavkirke (drewnianych kościółków) w Norwegii.

Kemping nieopodal Gvarv, bardzo ładny i pięknie położony, polecam. L przyjeżdżają wieczorem, szkoda, że nie zrobiliśmy ogniska :)

---------------------------------------------

Kilka fotek:

Oslo university
Oslo, uniwersytet

Royal Palace, Norway, Oslo.
Oslo, Pałac Królewski

Bikes. Oslo, Norway.
Rowery w Oslo

Stave church, Norway
Stavkirke

River boats.
Rzeka, łódki - Gvarv

Boy putting up tent
Adaś i namiot


DZIEŃ DZISIĄTY - Każdy w swoją stronę

Dzień rozstania z L, oni na prom spiesząc do Polski, my w dalszą drogę po Norwegii, miało być jeszcze pięć dni...

Jedziemy na zachód, piękna pogoda i naprawdę malowniczy Telemark. Gdy jesteśmy wysoko w górach, temperatura spada do 12 stopni. OK, ale czemu zostaje 12 stopni gdy jesteśmy na poziomie morza?

W dolinie rzeki Otry znajdujemy świetny kemping, tanio, przestronnie (pusto niemal), super. Mamy nawet boisko tylko dla siebie. Tylko miasteczko jakieś takie wymarłe. Ale mają fajny kościółek i górę z szumiącym wodospadem.

Pogoda zaczyna nam doskwierać, Ania w kocu, właściwie jedyna rozrywka to picie gorącej herbaty lub pójście spać. Tak też czynimy, wyjątkowo wcześnie jak na długie norweskie dni.

Może jutro będzie lepiej.

-------------------------------------

Kilka fotek:

Fjord boat scenic
Łódka i fjord HDR

Car in Norway
Passat na trasie

Narrow bridge, mountain stream
Otra, most.

Boy at mountain river
Adam i potok.

DZIEŃ JEDENASTY - Powrót

Lało całą noc. Leje rano. Prognozy mówią - będzie lało. Gdzie uciekać? Prognozy mówią - wszędzie jest tak samo.

Nic nie mówiąc Ani i Adamowi, idę do recepcji, zdobywam numer do ColorLines i przekonuję panią operatorkę, że musimy jednak przebukować bilet. Udaje się, i to bez dopłat. Informacja, że wracamy do domu spotyka się z dużą ulgą na twarzach moich najbliższych.

Tak uciążliwy deszcz potrafi popsuć wszystko, szczególnie, gdy namiot nie ma przedsionka. Zrobiliśmy jednak pokaźną pętlę, te ostatnie dni miały być bardziej stacjonarne, gwałtownie pogorszenie pogody skierowało nas wcześniej do portu w Kristiansand.

Nadmienię, że pogodne niebo zobaczyliśmy dopiero pół godziny drogi promem od wybrzeży Norwegii. To prawda, Lato '07 do udanych w tym kraju na pewno nie należało.

Natomiast nasze odczucia? Bardzo pozytywne. I mamy plany na Norwegię po raz Trzeci, tym razem północ, powyżej Trondheim. Kiedy? Nie wiemy...

=================
Statystyka:
Łączny czas jazdy: 66 godzin
Średnia prędkość: 67 km/h
Dystans: 4450 km
Paliwo: 7,2 litra/100km
=================

--------------------

Kilka zdjęć, niekoniecznie z tego dnia:

Three huts, Norway.
Trzy domki

Peer Gynt route
Droga Peera Gynta

Beware of moose
Uwaga na łosie

Norwegian house facade
Trawa na dachu

MAPA WYCIECZKI:

Niebieskie punkty to początek i koniec trasy oraz noclegi.
Kliknij zdjęcie, by obejrzeć większą.