sobota, 30 grudnia 2006

Podsumowanie roku 2006

Mój Cyclog cały czas przechodzi jakieś głębsze operacje, nie mogę solidnie policzyć wszystkiego. Oczywiście, gdy tylko to bedzie możliwe, trzeba uzupełnić ten post...

W sumie kilometrów: === km (5479km w 2005)
1. Najdłuższy odcinek dzienny: --- km (trasa ---)
2. Najwyższa średnia: -- -- km/h
3. Najintensywniejszy miesiąc: ---- - --- km

niedziela, 20 sierpnia 2006

Trasa 167 - Bornholm

Hasle, Vang, Allinge, Gudhjem, Listed, Svaneke, Nexo
Taak, deszcz. To słowo odmienialiśmy przez wszystkie przypadki. Do tej pory deszcz przeczekiwałem, albo po prostu nie jechałem, teraz musielismy w nim jechać - trzeba dotrzeć na prom! Ruszamy więc, peleryny trochę chronią, ale i tak po godzinie jazdy wszystko jest mokre. W pewnym punkcie deszcze stał mi się zupełnie obojętny - i tak byłem zupełnie mokry, niech sobie pada. Jazda po szutrowych, czasami mocno stromych ścieżkach, teraz spływających potokami wody nie należy do bezpiecznych, obyło się bez kraks jednak, chociaż Capsel jechał na 'nożnym' hamulcu. Niewiarygodne, ale ten beznadziejny deszcz ustał! Znowu słońce i piękna pogoda! W lepszych humorach mijamy Gudhjem. Wszystkie rowery zgrzytają niesamowicie, deszcz i piach dał w kość łańcuchom. W Svaneke przerwa na zakupy, oglądamy port. Pozostaje ostatni odcinek do Nexo. Jeszcze pożegnanie Tuborga na przystani i pakujemy się na prom do Kołobrzegu. Zgodnie stwierdzamy, że wycieczka była bardzo udana, a ten hardcorowy deszcz dodał kolorytu do całości.
 
Bornholm - wspaniałe ścieżki rowerowe, spokój, czysto, kolorowo i malowniczo. Dbałość o turystów, liczne muzea 'wszystkiego', bezproblemowa komunikacja po angielsku.
20-08-2006
km: 57,34
T: 3h21m
AVS: 17,12
kto: z Capslem i Adamem

GSilverKOT: 810









sobota, 19 sierpnia 2006

Trasa 166 - Bornholm

Nexo, Dueodde, Aakirkeby, Ronne, Hasle
Wypad na Bornholm od dawna był w planach, ale decyzja o tej wycieczce była bardzo spontaniczna - telefon od Capsla i jedziemy! W dość pochmurny poranek rowerem do Darłówka na prom 'Lady Assa', w Nexo jesteśmy przed południem. Czekając na możliwość wykupienia biletów powrotnych objeżdżamy Nexo, aby sprawdzić, czy wszędzie te domki są takie schludne. Są. Po południu w drogę, pogoda się klaruje, ale aż do Ronne mamy pod wiatr. Oglądamy rynek w Ronne i ruszamy na północ. Jest jeszcze dość wcześnie, ale obliczamy, że już w Hasle możemy zafundować sobie nocleg. Okazuje się, że nie użyjemy namiotu, bo bardziej kalkuluje się wynająć domek - cena nie zależy od ilości osób. Wyluzowany wieczór, postanawiam spełnić swój plan przespania nocy pod gołym niebem, zasypiam oglądając gwiazdy. Pewnie dotrwałbym do rana, ale obudził mnie deszcz...

19-08-2006
km: 63,74
T: 4h00m
AVS: 15,94
kto: z Capslem i Adamem

GSilverKOT: 795








czwartek, 10 sierpnia 2006

Trasa 165

Augustowo, Tuchlino, Puzdrowo, Sierakowice, Szklana, Kamienica Szlachecka, Borucino, Klukowa Huta
Tym razem samotnie, tempo żwawsze aż do Sierakowic. Po drodze foto strusi, przez Sierakowice wolniej, ładna mieścina, pełna turystów. Za miastem odbijam w prawo (ostrożnie przed przejazdem kolejowym!). Pogoda zaczyna się psuć, ulewny deszcz unieruchamia mnie na dobrą godzinę. Nic nie zapowiada poprawy, samochody wzbijają fontanny wody, dzwonię po samochód serwisowy :) Jak na ironię przestaje padać, ruszam więc do Borucina no i się troszkę szukamy z Anią po drodze. Koniec w Klukowej Hucie.
10-08-2006
km: 33,05
T: 1h35m
AVS: 20,87
TD: 10792
GSilverKOT: 780

wtorek, 8 sierpnia 2006

Trasa 164

Augustowo, Sulęczyno, Parchowo, Nakla, Sumin, Sulęczyno, Augustowo
Nazajutrz jedziemy ze Sławkiem, dla którego jest to test-ride kolanowy. W Sulęczynie skręcamy za remontowanym mostem w stronę Bytowa, droga dość monotonna, W Parchowie zaczyna się ładny fragment, spokojnie tu i cicho, czego nie da się powiedzieć o nastepnym odcinku. Szybko więc do zjazdu w lewo, w kierunku Sumina, wąski asfalt z zatoczkami do mijanek samochodowych.
08-08-2006
km: 41,73
T: 1h47m
AVS: 18,01
kto: z Wujem
GSilverKOT: 780

poniedziałek, 7 sierpnia 2006

Trasa 163

Augustowo (koło Sulęczyna, Kaszuby), Podjazy, Tuchlino, Mściszewice, Węsiory, Sulęczyno, Augustowo
Biwak rodzinny na Kaszubach, ogólnie nie trafilismy z pogodą, więc z początkowych planów codziennej traski nic nie wyszło. W ten szary dzień ruszylismy w czwórkę, pofalowane tereney dają nieco w kość najmłodszym. Relaksowym tempem do Tuchlina, odbijamy na południe, w Mściszewicach jedziemy zgodnie z zielonym szlakiem, tutaj nieco trudniej, jest jeden wymagający wysiłku podjazd. W Węsiorach nie skręcamy aby oglądać kamienne kręgi - nie wziąłem aparatu. Ale nadrabiamy zaległości kilka dni później. Do Sulęczyna już szybko, po kilkunastu minutach w 'bazie'.
07-08-2006
km: 27,12
T: 1h47m
AVS: 15,21
kto: z Bartkiem, Krzyśkiem, Adamem
GSilverKOT: 765

piątek, 28 lipca 2006

162 - Norwegia 2006 - dzień 10

Hornnes, Kilefjorden, Vennesla

Śladami torów kolejowych. Koniec wyprawy

Ostatni dzień już, niestety. Pogoda rano troszkę nas postraszyła, jedyny deszcz podczas wycieczki jeszcze nad ranem groził, że nie pojedziemy. Ale wypogodziło się, zgodnie z planami ruszamy, ciągle w dolinie Otry. W pewnym momencie odbijamy w lewo jadąc szlakiem zwiniętych torów. Znowu liczne jeziorka, kilka krótkich tuneli, szuter, podjazdy, asfalt - jakby wszystko w pigułce. Aby uniknąć przebijania się przez przedmieścia Kristiansand, które pamiętam z pierwszego dnia, postanawiam zakończyć swoją rowerową wyprawę w Vennesla.  

km: 51.70
T:  02:25
AVS: 21.39



Podsumowanie:

Jest kilka godzin na zwiedzenie Kristiansand, już na piechotę. Stąd ponownie płyniemy promem do duńskiego Hirtshals, w końcu piwo w ludzkiej cenie ;)

Ostatni odcinek podróży to samochodowa przeprawa przez całą Danię i Niemcy, z całą ekipą żegnam się we Wrocławiu, dalej, już swoim samochodem, do Poznania.

Wrażenia - bardzo pozytywne. Setki zdjęć, dziesiątki filmów, nowe znajomości. Myślę, że jeszcze kiedyś tu wrócę... Love Norway :)



Łączny dystans: 617.93 km
Łączny czas jazdy rowerem:  1d 12h 35m
Średnia prędkość: 16,89
Awarie roweru: brak
Zguby: łyżka :)
Inne awarie: pęknięty materac Fjord Nansen










czwartek, 27 lipca 2006

161 - Norwegia 2006 - dzień 9

Rysstad, Helle, Ose, Bygland, Dale, Evje, Hornnes

W dolinie Otry

Jesteśmy w dolinie Otry, te dwa ostatnie dni to już rowerowa łatwizna. Funduję sobie dłuższe odcinki bez wypoczynku, również urokliwa trasa prowadząca równolegle do głównej drogi, mijamy więc z boku większość miejscowości zamiast tego oglądając liczne zatoczki z domkami letniskowymi. Przed wjechaniem na główną drogę przed Evje widok na tamę, po drodze ostrzeżenie przed łosiami na drodze, niestety, żaden się nie pokazał. W oczekiwaniu na grupę, wypoczywamy na parkingu w Evje, ostatni odcinek to kilka kilometrów do kampingu w Hornnes. Tłoczno tu, muszę przestawiać namiot ze względu na 'przepisy pożarowe' - minimum 4 metry między namiotami. Wieczorem świętujemy urodzinowo końcówkę wyprawy rumem z colą :)

km: 96.16
T:  04:50
AVS: 19.90












  

środa, 26 lipca 2006

160 - Norwegia 2006 - dzień 8

Haugen, Adneram, Myklestoyl, Nomeland, Rysstad

W górę płaskowyżu i zjazd do Rysstad

Rano cała ekipa prócz mnie rusza zaliczać pieszo Kjerag - słynny głaz wciśnięty pomiędzy skały. Ja funduję sobie dzień (a właściwie poranek) odpoczynku. Po południu ruszam samotnie, bo z kolei reszta ekipy odpoczywa po spacerze. Przed odbiciem w prawo nieco gubię drogę, uczynna grupa motocyklistów z Holandii pomaga mi się odnaleźć. Dalej w górę płaskowyżu, jest naprawdę ciężko, do tego ten upał. Pot leje się ciurkiem, nawet kask na głowie jest nie do zniesienia. Humor poprawia mi komiczny widok - owce biesiadujące wspólnie z grupką niemieckich turystów. Wymiana uprzejmości, i gdyby nie Maciek nie zauważyłbym, że jedna z owiec liże mi rower! Z satysfakcją docieram do szczytu - Opna, 1050m npm. Od pewnego czasu jedziemy już grupą, dojechali busem. Na wspomnianym szczycie spotykamy pewnego Niemca, którego prosimy o wykonanie zdjęć - to jego ten usakwiony rower na zdjęciu. Jazda kolejnego fragmentu to jak na kolejce w wesołym miasteczku - ostro w dół, hamulce się grzeją, mój rekord prędkości to teraz 62km/h, byłoby więcej, ale troszkę strach... Dojeżdżamy do kampingu w Rysstad. 


km: 65.04
T:  03:18
AVS: 19.71














wtorek, 25 lipca 2006

159 - Norwegia 2006 - dzień 7

(z Forsand promem do) Lysebotn, Adneram, Fidjeland, Haugen

32 serpentyny Lysebotn, płaskowyż

Najtrudniejszy rowerowo dzień. Po śniadaniu ruszamy busem do Forsand, po małych kłopotach z załadowaniem aut, prom rusza wzdłuż fjordu. Tego nie oddadzą żadne zdjęcia, po prostu trzeba to zobaczyć. Oglądamy Preikestolen z dołu, też robi wrażenie. Oba brzegi kryją wiele ciekawych miejsc, kapitan przystępnie opowiada o każdym, w końcu ruszamy w górę - 32 serpentyny! Od samego początku jest ostro w górę, potem pierwszy tunel robi raczej dołujące wrażenie, dobrze, że nie jest zbyt długi. Jadąc, prowadząc, dysząc, w końcu docieramy na szczyt, gdzie kolejne niesamowite widoki. Od sympatycznej pani ze sklepiku uzyskuję certyfikat pokonania podjazdu. Okazuje się, że to nie koniec stromizny, ale wykorzystujemy busa do podwózki. Gdy zdaje się, że teraz już raczej z górki, ruszamy ponownie rowerami. Niesamowite uczucie - tak, jakbym jechał na dachu świata. Po drodze bliższe spotkania z owcami, czasami to może być dość niebezpieczne, te zwierzaki włażą na drogę, przy zjeździe z ponad 40km/h łatwo o kolizję. Po dojechaniu do głównej drogi i po zaprawie z wcześniejszymi podjazdami ostatni odcinek jak na skrzydłach, ze średnią 35km/h. Wieczorem kamping w najprzyjemniejszym miejscu, w Haugen.

km: 43.61
T:  03:18
AVS: 14.46