Wjeżdżamy do Szwajcarii, znane nam już tereny. Ania mówi, że to poniższe zdjęcie będzie jej się kojarzyło z... zapachem palonej gumy. Tak, tak, hamulce przy tych serpentynach dostają w kość.

Mijamy znane nam już Martigny i jedziemy na kolejny camping RCS w Sierre. Ciekawie położony, na wzgórzu, manewrowanie tu samochodem to pewne wyzwanie. Troszkę marudzimy w recepcji, więc dostajemy miejsce dla campera. Pomimo początkowego pesymizmu, zostajemy na dwa dni.
Wieczorem gra w boule i ping ponga. No i smakowanie wina, jeszcze z zapasów francuskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz